Gospodarcze obietnice kandydatów komentuje Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, b. wiceminister finansów
Pozytywną niespodzianką tych wyborów było to, że Andrzej Duda mówił sporo o wizji Polski – konieczności podwyższenia tempa wzrostu gospodarczego do 4–5 proc. z obecnych 3–4 proc., potrzebnej poprawie w służbie zdrowia oraz dostosowaniu edukacji i nauki do potrzeb współczesnej gospodarki. Jednak nie mówił o tym, co najważniejsze, czyli jak zrealizować te cele. Za to dużo mówił o czymś zupełnie innym – o redystrybucji dochodu narodowego. Propozycje, jakie przedstawił, oznaczają podniesienie deficytu finansów publicznych z obecnych ok. 50 mld zł do ok. 100 mld zł. A to oznacza de facto pogorszenie szans na realizację tych wymienionych wcześniej słusznych celów.
Bronisław Komorowski w ogóle nie pokazał, że ma pomysły, jak stawić czoło kluczowym dla Polski wyzwaniom.
W przypadku propozycji pana Dudy widzę sprzeczność między celami a rozwiązaniami, a w przypadku pana Komorowskiego, choć nie popełnił błędów w zakresie metod, to nie widzę celów i przełomowego spojrzenia na sprawy Polski. —acw